Dwa tygodnie, by uratować Ariankę

Arianka jest wnuczką mieszkanki Nowego Miasta nad Pilicą. Jej tata, Daniel Wasiak wychowywał się tutaj, a mama Gracjana w Holandii. Dzisiaj całą rodziną mieszkają w Warszawie.

Rozwijała się idealnie
Arianka urodziła się w styczniu. Ciąża przebiegała prawidłowo, a dziewczynka otrzymała 10 punktów. Jak wspominają rodzice, ich córka rozwijała się prawidłowo, a nawet, jak zaznaczają, szybciej od rówieśników. Bardzo szybko zaczęła się obracać, siadać, wstawać. Powoli przymierzała się do chodzenia i mówienia.
Radosny czas rodziny Państwa Wasiaków przerwała w listopadzie choroba Arianki. Dziewczynka robiła się senna, zaczęła robić sobie drzemki w nietypowych porach, a finalnie zaczęła wymiotować. Dopiero na trzeciej z wizyt w szpitalu lekarze podjęli kroki w kierunku diagnozy.

Oko w oko ze śmiercią
– Pani doktor zauważyła, że Ariance opada powieka, a buzia jest niesymetryczna – mówi Gracjana, mama dziewczynki.
Neurolog pediatra natychmiast skierował dziecko na badania, tomografię i USG przezciemiączkowe, które wykazała guza w pniu mózgu.
Guz spowodował wodogłowie, przez które Arianka poczuła się tak źle w listopadzie. Niestety guz umiejscowił się w pniu mózgu, który odpowiada za podstawowe funkcje życiowe, a żeby tego było mało, jest owinięty siecią żył, unaczyniony, a sam otacza tętnicę główną. Lekarze musieli jak najszybciej działać, w wyniku czego dziewczynka przeszła już kilka operacji.
1 grudnia dostaliśmy rozpoznanie: rdzeniak zarodkowy, medulloblastoma – szybko rosnący i wysoce złośliwy guz mózgu, charakteryzowany w klasyfikacji WHO jako nowotwór IV stopnia" – czytamy na stronie zbiórki, dzięki której jest szansa na wyleczenie Arianki.

Jedyna szansa
Leczenie w Polsce nie daje dobrych rokowań. Arianka jest za mała na radioterapię, a sprawy nie ułatwia lokalizacja guza.
Jest jednak inna szansa na pokonanie nowotworu. Szpital Dziecięcy w St. Louis w Stanach Zjednoczonych jest jedynym, który daje nadzieję na całkowite wyleczenie. Lekarze wypracowali tam metodę leczenia, która – według medycznych publikacji wyników badań – daje aż 85 proc. szans na definitywne pozbycie się guza. "To metoda, którą stosuje się wyłącznie u dzieci. Żaden dorosły, by jej nie przeżył – nikt, poza dzieckiem, nie ma tak silnego organizmu… Po zakończonym leczeniu organizm jest całkowicie wyczyszczony" – czytamy na stronie zbiórki. Terapia polega na podawaniu dużych dawek chemii celowanej, przy wcześniejszym pobraniu, a potem przeszczepieniu komórek macierzystych ze szpiku. Gdy chemia wyzeruje cały organizm, komórki są w stanie to odbudować. Proces powtarzany jest nawet trzykrotnie. To metoda, którą stosuje się wyłącznie u dzieci.

Duża kwota, czasu mało
Koszt leczenia to 2 miliony dolarów, czyli 9 milionów złotych. Dodatkowo na zabranie kwoty jest ekstremalnie mało czasu, bo tylko 2 tygodnie!
– Mamy czas do 31 grudnia, by zebrać te pieniądze – inaczej Arianka nie ma żadnych szans! Jeśli nie zdążymy, rokowania są najgorsze z możliwych, dlatego potrzebujemy pełnej mobilizacji i ogromnej pomocy! – proszą na stronie fundacji rodzice. – Naszym największym marzeniem jest, by za kilka miesięcy chwycić w ramiona naszą córeczkę, uściskać ją i wyszeptać jej do ucha, że już po wszystkim, że wreszcie jest zdrowa!

Link do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/arianka