Więcej pracy, większa dieta

Dyskusję o dietach w zasadzie rozpoczął starosta grójecki Krzysztof Ambroziak. Odniósł się on do kwestii współpracy z radnymi. Jak stwierdził, z dziewiątki radnych, którzy nie należą z klubu większościowego w radzie powiatu, sześcioro z nim współpracuje. Mowa o Michale Prusiu, Dariuszu Piątkowski, Władysławie Leszku Kumorku, Teresie Bednarskiej, Grażynie Kijuc i Pawle Iwanickim. Z kolei w grupie, która z nim nie kontaktuje się, a „wręcz przeszkadza” (tak to określił Ambroziak), wymienił Adolfa Maciaka, Wojciecha Wojtczaka i Annę Steczkowską. Jego zdaniem, ta druga grupa nie zasłużyła na podwyżkę diet.

„Muszę zaprotestować”
Te słowa starosty oburzyły członków opozycji. – Niepotrzebnie pan dzieli radnych. Ci radni, którzy być może zabierają głos na sesjach nie po pana myśli, to nic złego robią. Oni po prostu mają wątpliwości i chcą je wyjaśnić – powiedziała Grażyna Kijuc.
Obruszył się również Adolf Maciak. – Nie wiem, czemu pan nas tak atakuje. Mija się pan z prawdą, mówiąc o niepracowaniu. Niech pan sprawdzi listę obecności na komisjach. Jak pan mówi, że nie pomagam, nie jeżdżę, to muszę powiedzieć, że ani pan, ani szanowny kolega Balcerowicz [Adam Balcerowicz, radny powiatowy z gm. Belsk Duży – red.], nie informujecie mnie o tych spotkaniach – odpowiedział staroście radny.
– Muszę zaprotestować. My, radni z klubu PiS, przeznaczyliśmy wszystkie nasze diety na dziewczynkę, która miała postępującego raka. 7 tys. zł przekazaliśmy dla chłopca, sportowca. Jeśli zaś chodzi o spotkania, to czy tak trudno nam wysłać maila, że odbywa się np. jakieś spotkanie w sprawie drogi – oponował Wojciech Wojtczak.
Natomiast Anna Steczkowska stwierdziła, że wypowiedź starosty „obraża niektórych radnych”. – Jestem w stałym kontakcie z burmistrzem Nowego Miasta nad Pilicą. Rozmawiamy, rozwiązujemy problemy. Taka wypowiedź nigdy nie powinna paść – protestowała radna.

„Nie porównujmy”
Radni dyskutowali także o zróżnicowaniu wysokości diety od tego, w ilu komisjach pracuje radny i jakie funkcje pełni. Propozycja była bowiem taka, by najwięcej pobierali przewodniczący rady i członkowie zarządu. Nieco mniej wiceprzewodniczący. Następne szczeble tej drabiny płacowej to dieta przewodniczących komisji stałych, radnych pracujących w co najmniej dwóch komisjach, radnych zasiadających w jednej komisji oraz radnych, którzy nie są w żadnej komisji.
Przekładając to na liczby, przewodniczący i członkowie zarządu miesięcznie będą otrzymywać 3650,42 zł (maksymalny poziom diety dla radnego powiatu do 100 tys. mieszkańców), zastępcy przewodniczącego 90% tej kwoty (około 3285 zł), przewodniczący komisji stałych – 75% (około 2737 zł), członkowie co najmniej dwóch komisji – 65% (około 2372 zł), członkowie jednej komisji – 50% (około 1825 zł), a osoby, które nie pracują w żadnej – zaledwie 25% (około 912 zł).
– My, jako członkowie zarządu, otrzymamy dietę, od której trzeba będzie odprowadzić podatek i składkę zdrowotną. Nie porównujmy pracy i zaangażowania radnego, który nie pełni żadnej funkcji, z pracą i zaangażowaniem członka zarządu, wicestarosty, starosty. To samo dotyczy przewodniczących komisji – uważa Marzena Kołacz-Rosołowska. Jej zdaniem powinno się przede wszystkim różnicować diety na podstawie zaangażowania radnego.
Ostatecznie radni przegłosowali podwyżki diet.