sobota, 23 listopad 2024

Jabłonka to bezpłatny dwutygodnik ukazujący się
na terenie powiatu grójeckiego i gminy Tarczyn.

Nakład gazety - 22 000 egzemplarzy. Ukazuje się w co drugą środę.

Z ostatniej chwili

Wczoraj, na portalu społecznościowym, mieszkaniec Grójca zaapelował o zorganizowanie debaty o grójeckiej kulturze. "Dlatego mam taki pomysł - może pora na debatę o kulturze w Grójcu? Może pora usiąść i pomyśleć, co można zrobić, zmienić, poprawić? Podpatrzeć u innych, popytać, posłuchać?" - pisze Bartosz Jaworski.

Mężczyzna zaprasza do dyskusji lokalne media, władze, mieszkańców a także samych zainteresowanych, czyli artystów. W swoim poście porównuje szeroko pojętą kulturę w Grójcu, do innych miejscowości w powiecie, jak Warka, Jasieniec czy Błędów. Zwraca także uwagę na brak tegorocznego Święta Kwitnących Jabłoni w tradycyjnej formie. Opisuje też kilka historii z wydarzeń w Grójeckim Ośrodku Kultury. – Wszyscy jesteśmy bardzo chętni do konkretnej rozmowy z władzami (aktualnymi, ale też i byłymi) i opozycją na temat diagnozy stanu faktycznego, analizy przyczyn i znalezienia dobrej recepty na przyszłość. – poinformował nas Bartosz Jaworski.

Poniżej treść wpisu:

"Z rzadka wypowiadam się publicznie, bo zakładam, że w wielu tematach nie mam wystarczających kompetencji (służba zdrowia, polityka, ekonomia itp.). Jest jednak jeden temat, w którym mogę już wyjść z założenia, że jestem na tyle kompetentny, by móc się wypowiedzieć.
Tym tematem jest... kultura. Szczególnie w kontekście kultury w mojej rodzinnej miejscowości - Grójec
Opiszę tutaj pewną historię, może ktoś przeczyta, może ktoś zrozumie. Jak nie to trudno - to w końcu mój profil Facebookowy, mogę sobie tutaj pisać co chcę.
Jak pewnie wszyscy moi znajomi na Facebooku wiedzą - zajmuje się zawodowo tak techniką sceniczną jak i muzyką samą w sobie. Tym drugim już bardziej hobbystycznie, a tym pierwszym jak najbardziej zawodowo - prowadząc firmę, pracując jako freelancer przy różnych wydarzeniach, współpracując z innymi firmami, instytucjami, artystami. Przez lata nabyłem różnych doświadczeń - od pracy w domu kultury (wówczas jednym z lepszych na Mazowszu - w Konstancinie), przez zagraniczne kontrakty na statkach wycieczkowych, po własne projekty i szereg zadowolonych klientów.
Ostatnie dwa lata były ciężkie dla naszej branży, ale dało to też motywację do rozwoju - pojawiły się transmisje on-line, produkcje internetowe i telewizyjne i wiele innych, ciekawych projektów. Świat kultury i techniki scenicznej trochę z przymusu wyskoczył do przodu. Taki trochę "przymusowy" rozwój.
Ale do Grójca, może przez pogodę, może przez brak torów kolejowych, rozwój ten nie dotarł jeszcze w pełni. Teraz kawałek historii.
Nie będę ukrywał, że kibicowałem Dariusz Gwiazda - Burmistrz Gminy i Miasta Grójec w walce o władzę w Grójcu. Zagorzałym aktywistą nie byłem, ulotek nie roznosiłem, ale głos swój oddałem i okazało się, że przyszedł czas na zmiany w mieście.
Cieszyła mnie też zmiana na stanowisku dyrektora Grójecki Ośrodek Kultury. Już długi czas nie byłem związany z GOKiem, nie miałem tam żadnych "interesów". Moja kariera zawodowa rozwijała się w zupełnie innym miejscu. Ale ucieszyłem się, bo to zawsze ciekawe jak pojawia się świeża "głowa" instytucji - w głowie tej są świeże pomysły, może coś nowego, ciekawego się w mieście wydarzy.
Tym samym grójecka kultura zyskała dwie nowe "głowy". Myślę - kurczę fajnie, coś nowego będzie się działo. Trzeba się wybrać i zapoznać.
Z początku było fajnie - moja firma BJR zrealizowała dwa wydarzenia plenerowe dla GOK w 2020 roku. Te, z których nabijał się cały grójecki internet. Tak, plenerowa potańcówka zorganizowana 1-go września to nie jest dobry pomysł, ale ja jako dostawca techniki scenicznej nigdy nie wnikam w zasadność imprezy - po prostu przywozimy z ekipą sprzęt i robimy swoją robotę.
Potem dowiedziałem się, że GOK kupił "profesjonalny sprzęt do transmisji on-line". Zaciekawiło mnie to i ucieszyło zarazem - w owym czasie wszyscy wchodzili w "streamingi", ja też dokonałem dużych inwestycji na tym polu. W zasadzie można śmiało stwierdzić, że ja i moja firma to JEDYNY profesjonalny dostawca transmisji ON-LINE w Grójcu. Może to brzmi górnolotnie, ale fakty są faktami - pracujemy przy dużych realizacjach, mamy niemałe portfolio. A i ja sam jako realizator wizji zrobiłem już wiele dla wielu.
Przy okazji jednego z koncertów Grójecka Orkiestra Kameralna na którym odpowiadałem za dźwięk do transmisji, poznałem się z dyrygentem - Dariusz Borkowski-Thiêù i tak narodziła się fajna, muzyczna współpraca. I możemy przejść do głównego dania, przyczyny dla której stwierdziłem, że mogę pozwolić sobie na napisanie nie tyle posta co całej facebookowej epopei.
Jak pewnie wielu mieszkańców Grójca wie - mamy taką cykliczną imprezę jak Święto Kwitnących Jabłoni. Sporo osób też skojarzyło fakt, że w 2021 roku święta w jego klasycznej odsłonie nie było - temat ten dosyć dużym echem odbił się po Grójcu swego czasu, nie mnie rozsądzać czy była to decyzja zasadna czy nie.
Powstała jednak idea zrobienia święta w wersji on-line. Czyli albo transmisja on-line z koncertów w GOKu, albo retransmisja nagranych wydarzeń. Faktycznie, przy odpowiedniej promocji mogłaby to być ciekawa opcja, zwłaszcza z perspektywy lokalnych artystów. Wszak każdy zespół marzy o tym, by jego twórczość była zarejestrowana i miała szansę trafić do szersze publiki. Tutaj taka szansa była.
Wraz z Darkiem, dyrygentem Chóru i Orkiestry stwierdziliśmy, że to ciekawa opcja na to, by zrobić coś fajnego. Z racji tego, że zajmuje się szeroko pojętą muzyką rozrywkową, zostało mi postawione zadanie napisania aranżacji do wybranych utworów. Nie było to zadanie łatwe, bo utwory były niejako "narzucone". Musicie też wiedzieć, że napisanie aranżacji do utworu muzycznego to nie jest krzyknięcie do muzyków "ej, gramy w C na 4/4" tylko skrupulatne przemyślenie partii wszystkich instrumentów i zapisanie ich w nutach. Nie bez powodu aranżacja utworu stanowi często osobne dzieło artystyczne - choć sama kompozycja ma swojego autora, to interpretacja niesie za sobą wkład, który potrafi zmienić całkowicie przekaz utworu pierwotnego. No generalnie - fajne wyzwanie.
Oprócz tego postanowiłem się zaangażować nieco w aspekty techniczne. Wiem dobrze, że GOK nieco "kuleje" w kwestii wyposażenia - to częściowo zrozumiałe, bo zorganizowanie nagrania koncertu kilkunastoosobowej orkiestry i jeszcze większego chóru to nie jest prosta technicznie sprawa. Stwierdziłem więc - kurczę, prowadzę lokalną firmę techniczną, mogę coś pomóc. Tak w kwestii sprzętu jak i ludzi.
No właśnie - ludzie. Ludzie w technice są NAJWAŻNIEJSI. Nie ważne ile i jakiego sprzętu mamy - ważne jest to, kto i jak jest go w stanie obsłużyć. Tutaj czas na małą, techniczną dygresję.
Technika sceniczna bardzo się rozwinęła przez ostatnie 20 lat. To już nie jest ta ilość wiedzy, którą można "ogarnąć" samemu. Technicy dzielą się na osobne kategorie - mamy realizatorów i techników dźwięku, realizatorów i techników oświetlenia, realizatorów i techników wizji, operatorów kamer. Każde z tych stanowisk to szereg kluczowych kompetencji i doświadczenia. Potrzebna jest też wyobraźnia i mały, ale równie ważny aspekt "kreatywny" (zwłaszcza w oświetleniu). Zazwyczaj w instytucjach kultury zajmują się tym dwie osoby - jeden człowiek jest bardziej "od dźwięku", drugi "od światła". Każdy koncert wymaga też minimum dwóch osób obsługi - światło i dźwięk. Jeśli nagrywamy lub robimy transmisję dochodzi do tego również ekipa od kamer i wizji. Tu ciekawostka - podczas mojej kilkuletniej pracy w Konstancinie też było nas przynajmniej dwóch. Ja od dźwięku, kolega od światła. A jeśli była taka potrzeba, dostawaliśmy fundusze na dodatkowego technika, który był naszą prawą ręką na scenie. To też istotne - realizatorzy siedzą za swoimi konsoletami, a co w przypadku gdy na scenie trzeba zmienić wykonawcę czy po prostu "podać mikrofon"? Od tego jest człowiek na scenie, również specjalista, który robi wszystko w porozumieniu z realizatorem. Wróćmy jednak do Grójca.
W Grójcu takiego komfortu nie ma. Realizator jest jeden. Bardzo zdolny, kumaty i pracowity, ale jeden. JEDEN człowiek, który miksuje dźwięk, programuje światło, obsługuje multimedia a do tego nadzoruje transmisję on-line lub nagranie. Bądźmy realistami - ten jeden człowiek, choćby był ośmiornicą, nie jest w stanie zrobić tych rzeczy. Gdyby to było możliwe - to przecież na każdym koncercie i każdym spektaklu pracowałaby jedna osoba. Bo po co więcej? Ale tak się nie da.
Dlatego też stwierdziłem, że na tym "majówkowym" nagraniu przyda się wsparcie - poprosiłem więc o pomoc kolędę Dariusz Orłowski-Tryzno, bardzo dobrego oświetleniowca, który zgodził się zrealizować oświetlenie na koncercie. Usługa ta finansowana miała być nie z budżetu GOKu, tylko z mojej prywatno-firmowej kieszeni. Oprócz tego przywieźliśmy trochę niezbędnego i brakującego sprzętu - od mikrofonów, przez okablowanie po urządzenia oświetleniowe. Niestety okazało się to błędem...
Sama praca rozłożona była na dwa dni - pierwszego dnia robiliśmy tak zwany "set-up" i próbę, drugi dzień to dzień nagrań.
Już pierwszego dnia nasz oświetleniowiec został z krzykiem wygoniony z GOKu, a jedyną argumentacją było to, że "my tu w GOKu mamy cały sprzęt i profesjonalną obsługę". To nie istotne, że wszystko co dodatkowe finansowałem z własnej kieszeni tylko po to, żeby efekt końcowy był lepszy. NIE. Okazuje się, że w GOKu jest wszystko (to po co ja przywoziłem 20 kabli mikrofonowych??) i jest cała super-mega obsługa (z jednym realizatorem na 3 stanowiska).
Mówi się trudno - można przystąpić do pracy muzycznej. Koniec końców moje główne zajęcie było na scenie, a to, czy światło będzie kolorowe, białe czy czarne - to już bez różnicy. Tutaj też nie obyło się bez przebojów. Ale przyjrzyjmy się temu nieco bliżej.
500 złotych. To dużo czy mało?
A 500 złotych brutto (czyli jakieś 430 na rękę) to dużo?
Możecie powiedzieć - no zależy za co. I słusznie. Możecie też spojrzeć jak zwykły widz - jeśli koncert trwa 60 minut, to znaczy, że muzyk dostał 500 złotych za godzinę pracy!!! Kazdy by tak chciał, nie?
A teraz spójrzmy na to inaczej, bardziej realnie.
Nasze majowe nagrania to były dwa dni pracy. 10 godzin spędziliśmy na próbach technicznych i muzycznych. A następnego dnia 10 godzin spędziliśmy na nagraniach (głównie przez niedobory techniczne GOKu). Czyli to już jest 20 godzin pracy za 500 złotych brutto. Już nie brzmi tak różowo, nie? A jeszcze trzeba dojechać, np z Warszawy, Łodzi czy nawet okolicznej miejscowości. I to dwa razy, bo dwa dni. A jeszcze, co równie ważne - trzeba mieć ze sobą instrument. Taki nie najgorszy, ze średniej półki. Np. skrzypce czy wiolonczelę. Albo zestaw perkusyjny. Albo gitarę ze wzmacniaczem. Polecam wycieczkę do sklepu muzycznego i rozeznanie ile kosztuje saksofon ze "średniej półki". No i fajnie też jakby... umieć grać. Ale to już proste - wystarczy przez kilkanaście lat tracić kilka godzin dziennie na ćwiczenie, w międzyczasie skończyć parę szkół muzycznych i jakieś studia. I wtedy już można żyć pełnią życia.
I dostawać 500 złotych brutto, za przyjechanie, spędzenie 20godzin na nagraniach z wykorzystaniem swojego, wartego 10 czy 15 tysięcy złotych instrumentu.
Po dwóch dniach pracy materiał był już "nagrany". Do emisji zostało parę dni, ale oczywiście nie skończyły się przygody.
Tak jak wspominałem wcześniej - interpretacja utworu muzycznego to w pewnym sensie osobne dzieło, które jest chronione osobnymi prawami autorskimi. Te z kolei zawsze przynależą autorowi i w sumie za każdym razem warto byłoby go podpisać. Prawo do tego trochę zobowiązuje, ale tak też mówi nasza "etykieta" w branży kulturalnej. Tutaj było moje kolejne zdziwienie, bo musiałem odbyć parę telefonów i de facto "zastraszyć" GOK zablokowaniem emisji koncertu tylko po to, by moje nazwisko pojawiło się przez ułamek sekundy, choć mam do tego pełne prawo jako autor aranżacji utworów. No ale w takim mieście żyjemy.
Na szczęście GOK bardzo się postarał by nikt efektów tego projektu nie widział - promocja była zakrojona na tak szeroką skalę, że na dzień dzisiejszy film na YouTube obejrzało 1200 osób.
Minęły miesiące, w międzyczasie moja firma realizowała technicznie pożegnanie lata na grójeckim rynku. Tutaj też nie wnikam w zasadność imprezy - może nie jest najlepszym pomysłem robienie dwóch imprez jednego dnia w Grójcu i Lewiczynie. Może wystarczyłoby zadzwonić albo przespacerować się do Powiatu i odbyć rozmowę w stylu:
- ej, a kiedy robicie dożynki?
- a w dzień X planujemy zrobić, będzie disco-polo i kiełbasa z grilla
- to super, to my zrobimy naszą imprezkę dzień wcześniej, wtedy ludzie będą mieli przez cały weekend coś ciekawego do obejrzenia.
Widać taka rozmowa nie miała miejsca i mieliśmy dwie imprezy plenerowe jednego dnia - w miejscowościach oddalonych od siebie o... 6km? Niemniej jednak mi było w sumie wszystko jedno - graty postawione, koncert zagrany, frekwencja to nie mój ból głowy.
W końcu przyszły święta. Po intensywnym w branży okresie końca roku, stwierdziłem, że czas odetchnąć. Najlepiej przy hobbby - muzyce. I najlepiej z kolędami, bo to fajne pieśni są, jest klimacik.
Stwierdziliśmy więc z dyrygentem Darkiem, że trzeba zrobić fajny koncert kolęd. Taki żeby był chór, soliści, dobra muzyka.
Moim zadaniem było zaaranżowanie 13 kolęd (przypomnę - czyli napisanie wszystkich partii instrumentalnych), oraz wykonanie tego na scenie. Budżet zawrotny - 200 złotych (brutto) od aranżacji.
Tutaj dygresja finansowa, taki mały "insajt". Na zaaranżowanie jednego utworu potrzeba minimum 1 dzień. Samo oprogramowanie na którym się pracuje to koszt minimum 2000 złotych. Trzeba też mieć pomysł jakiś, to jest akurat bezcenne.
Do tego budżet pozwalał na zatrudnienie 7 dodatkowych muzyków. Mieliśmy więc fajny skład, spoko aranżacje. Ale nie odbyło się oczywiście bez przebojów.
W czwartek przed koncertem, kiedy już wszystkie aranżacje były gotowe, zadzwonił telefon z informacją, że jest jedna osoba która MUSI wystąpić. Telefon ważny, z samej góry, więc wiadomo - występ MUSI się odbyć. Odmówiłem napisania aranżacji. Po pierwsze dlatego, że za słowem "MUSI" nie wystąpiło zawahanie, że przecież to dodatkowa aranżacja, czyli dodatkowe pieniądze, no bo dodatkowa praca. Tego nie było. Odmówiłem też solowego zaakompaniowania na fortepianie - bo uważam, że jeśli jest na scenie zespół, to zespół ma grać, a nie siedzieć i czekać aż wokalistka z pianistą skończą solowe popisy.
Przyjechaliśmy na próbę. Dzień wcześniej, na 14stą. Do godziny 17:30 czekaliśmy, by ktoś nas podłączył do prądu. To dosyć istotne, bo ze względu na niedobór muzyków, używałem sporej ilości instrumentów elektronicznych, kluczowych dla koncertu. Popracowaliśmy do 21szej.
Tego dnia też pojawiły się nowy "MUS", bo jeszcze jeden wykonawca "MUSI" wystąpić. Ale spoko - on samowystarczalny, ze swoim keyboardem, jakoś poleci.
A - w międzyczasie okazało się, że jest jeszcze chór dziecięcy, który też "MUSI". W sumie nie ma problemu - można to fajnie ograć, zaaranżować utwory, zrobić fajne show z dzieciakami na scenie. Będzie jeszcze weselej, jeszcze bardziej świątecznie. Ale się nie udało. Bo dzieci występują do podkładów z playera. Dlaczego tak? Przecież wystarczyłoby wysłać mi te podkłady jakiś czas wcześniej i zespół zagrałby dokładnie to, co trzeba by dzieciaki wypadły jeszcze lepiej. No widać się nie dało.
Dzień koncertu. Zrobiliśmy próby, przygotowaliśmy się. Start o 18:00. No, tak przynajmniej na plakacie - bo do 18:25 trwało wpuszczanie publiczności. Bardzo fajnie - przyszła cała sala narodu, jest dla kogo grać.
Zagraliśmy, były bisy, brawa, kwiaty. Wyglądać może na wielki sukces, prawda?
Ale można spojrzeć na to z drugiej strony.
Koncert był planowany jako jedna, spójna, artystyczna całość. Przez brak koordynacji i wrzucanie "MUSÓW" na ostatnią chwilę, został poszatkowany na kawałki i przypominał nie koncert, ale szkolną akademię na prowincji, jakieś 20 lat temu. Tutaj dzieci zaśpiewają, tam orkiestra zagra, potem ktoś zrobi solo z fortepianem a na koniec jeszcze parę numerów z chórem. Czy tak trudno było wszystko zorganizować? Przydzielić producenta, spiąć wszystko razem? Pewnie niedługo będzie można zobaczyć ten koncert na YouTube, może w całości, może we fragmentach - w planach było fajnie. Wyszło jak zwykle, po "grójecku".
Może kogoś zaciekawi fakt, dlaczego dyrygent nie dyryguje, tylko gra na waltornii? Podpowiem - może to mieć związek z budżetem koncertu, który nie pozwolił na sfinansowanie dodatkowego muzyka.
Grójec to bardzo obrażalskie miasteczko. Świetnie położone, z ogromnym potencjałem, ze świetnymi ludźmi, ale obrażalskie. Jestem w 100% pewien, że ekipa GOKu obrazi się na mnie śmiertelnie po przeczytaniu tego posta.
Grójec to też miejsce, w którym uważa się, że nie należy krytykować kierownictwa. Bo to przecież jest "sranie we własne gniazdo". O mnie też można tak powiedzieć - no przecież tutaj sprzęt dostarczałem, koncerty robiłem, pieniądze za to brałem - to nie powinienem krytykować. Tylko dlaczego nie powinienem?? Jeśli widzę, że coś jest źle, jeśli mam na tyle kompetencji i doświadczenia, by wytknąć błędy i pomóc je naprawić - to dlaczego mam milczeć? Jak wszyscy będziemy milczeć, to nasi "włodarze" pomyślą, że są nieomylni i na pewno nie będzie nam od tego lepiej.
Trzeba umieć rozróżnić pracę, od osoby. Do tego przywykłem przez lata pracy w twarde, technicznej branży. Jeśli ktoś coś robi źle na scenie, możemy rzucić w niego ciężkim słowem i skrytykować go. A po wszystkim pójść na piwo i następnego dnia wyjść razem na kolejną realizację. Dlaczego tak? Bo krytyka jest po to, by stać się lepszym. Technik sceny, operator, realizator - jeśli dostanie od szefa czy partnera opierdziel, to nie obrazi się, tylko postara, by nie robić dalej takich błędów. Krytyka jest zawsze zasadna.
Przez cały zeszły rok obserwujemy, jak okoliczne miejscowości "odjeżdżają" nam w kwestii kultury. To już nie jest tak, że Warszawa jest daleeeeeko ze swoją ofertą kulturalną. Dawno temu odjechał nam Tarczyn, budując nowy ośrodek. Odjeżdża nam Warka, z prężnie działającą instytucją - Dworek Na Długiej. Widzieliście jaki sobie zrobili balet na jubileusz miasta? Pełne spektrum - od świetnego oratorium na rynku, po potańcówę przy disco-polo. Potem jeszcze zwinęli nam tytuł "jabłkowej stolicy" bo zrobili sobie Święto Jabłka, a u nas ŚKJ jak nie było tak nie ma. Tylko patrzeć jak wybudują sobie dom kultury i będą mieli obiekt na normalnym, cywilizowanym poziomie. Odjeżdżać nam zaczyna nawet Błędów czy Mogielnica. Jasieniec?? Proszę bardzo, tam się dzieje cały rok, choć budżetu mają kilka razy mniej, zasobów i ludzi podobnie.
Tajemnica rozwoju kultury nie tkwi w obiektach i sprzęcie - tylko w ludziach. Darek Wojtas, Łukasz Haśkie - chłopaki, lubię Was, ale zamiast się tu na mnie obrażać, spójrzcie prawdzie w oczy - jest Was w tym GOKu ZA MAŁO!!! Zasuwacie na trzech stołkach na raz, co nie powinno mieć miejsca.
Każdy "kulturysta" w swojej pracy chce robić ciekawe projekty. Brać udział w tworzeniu czegoś. Ja, podczas swojej pracy w Konstancinie miałem możliwość współpracy z wieloma teatrami, aktorami - przez moją scenę przewijali się artyści tacy jak Waldemar Malicki, Zbigniew Wodecki, Alicja Majewska, Organek, Marcin Wyrostek, Piasek... tej ciekawej roboty było mnóstwo. Tworzyliśmy musicale, spektakle, festiwale teatralne czy filmowe. I zawsze staraliśmy się, by było to na najwyższym poziomie.
Ale do tego potrzebni są ludzie - profesjonaliści, którzy 99% problemów przewidzą na etapie samego pomysłu na imprezę, a ten 1% którego przewidzieć się nie da, rozwiążą "jednym telefonem". Tak - bo każdy zawodowy producent, realizator czy kierownik ma taki telefon, w którym są kontakty pomagające rozwiązać dowolny problem. Zepsuło się nagłośnienie - dzwonimy gdzie trzeba, sprzęt jest. Zachorował muzyk - dzwonimy, muzyk jest. Potrzeba animatora dla dzieciaków - dzwonimy, animator jest.
Do tego jest potrzebna też wiedza i doświadczenie. Żeby zrobić dobrą transmisję on-line, musimy mieć wyobraźnię co do tego gdzie postawić kamerę, jak ma wyglądać scena. Żeby zrobić dobry koncert musimy mieć jakąś wizję sceny, światła, ruchu scenicznego itp.
Mam klientów poza Grójcem, pracuję tu i tam. Mógłbym w sumie olać temat, przyjeżdżać do Grójca na święta i udawać, że jest fajnie. Ale... wychowałem się tu, mam tu rodzinę, płacę tu podatki - koniec końców zawsze będę z Grójcem mniej lub bardziej związany. Dlatego mi zależy. Na tym, by kultura w Grójcu się rozwijała.
Chodzą słuchy, że miasto nam się rozrośnie - bardzo dobrze. Mamy nowych obywateli. Tylko co im proponujemy? Tanie mieszkanie, dobry dojazd do Wawy i Biedronkę pod blokiem? Mówi się, że Grójec staje się sypialnią Warszawy. A co robimy, by tak nie było? By istniała jakaś lokalna tożsamość? Co robimy, by młody człowiek który osiągnie sukces na scenie mógł w wywiadzie powiedzieć - zaczynałem w Grójcu? Podpowiem - niezbyt wiele robimy. W sumie... nic.
Dlatego mam taki pomysł - może pora na debatę o kulturze w Grójcu?
Może pora usiąść i pomyśleć, co można zrobić, zmienić, poprawić? Podpatrzeć u innych, popytać, posłuchać?
Może pora przestać na chwilę srać na siebie wzajemnie (mniej lub bardziej odkrycie) i po prostu pogadać?
Jako grójczanin, obywatel, podatnik i przedsiębiorca, mam pełne prawo wezwać na taką debatę tych, którzy za kulturę odpowiadają - Dariusz Gwiazda - Burmistrz Gminy i Miasta Grójec; Grójecki Ośrodek Kultury
Mam też propozycję (bo prawa tu nie mam), by zainteresowały się tym "lokalne" media. Ale nie jedne - wszystkie. Jabłonka -  Gazeta Informacyjno Reklamowa; Życie Grójca; Mazowiecka TV - wiem, że każde z Was ma swój "profil" i pokazuje rzeczy z różnych stron (albo nie pokazuje wcale). W kulturze jednak nie ma żadnych stron. Usiądźmy wszyscy, może przed kamerami, może nawet na żywo i pogadajmy. To Wy, jako media, jesteście miejscem do prowadzenia takich dyskusji. Nie tylko do publikacji fotek z przecinania wstążek na odkryciu kolejnych 5km asfaltu (co też jest ważne).
A Wy, lokalni artyści, profesjonaliści i amatorzy, Was też zapraszam do dyskusji. Wiem, że każdy mieszkający w Grójcu jest mniej lub bardziej uwikłany w różnego rodzaju powiązania. Każdy boi się lub nie chce wypowiadać, bo może stracić czy to posadę czy to sympatię. Ale przecież rozwój lokalnej kultury to nie jest żaden kontrowersyjny temat, prawda? Jaka może być kontrowersja w tym, że w Grójcu "nie ma na co iść" albo młodzież "nie ma co robić"? Chodźcie wszyscy którzy z tą kulturą żyjecie - Dariusz Borkowski-Thiêù; Hubert Dzikołowski; Fletnia Pana; Paweł Binkiewicz (lista byłaby dużo dłuższa). Pogadajmy publicznie z naszymi władzami, powiedzmy im co jest nie tak, podzielmy się doświadczeniem. W końcu wszyscy jesteśmy z tym regionem związani i choćbyśmy wyjechali na drugi koniec świata, to zawsze związani będziemy."

Dodaj komentarz

Wyślij

Reklama

Popularne

1
(22158) Paulina Omen Klepacz
2
(11462) Paulina Omen Klepacz
5
(7419) Paulina Omen Klepacz
6
(6849) Paulina Omen Klepacz
7
(6766) Paulina Omen Klepacz
9
(6048) Redakcja
Rekord

Powiat GrójeckiPokaż wszystkie

BłędówPokaż wszystkie

Belsk DużyPokaż wszystkie

ChynówPokaż wszystkie

GoszczynPokaż wszystkie

GrójecPokaż wszystkie

JasieniecPokaż wszystkie

MogielnicaPokaż wszystkie

Nowe Miasto nad PilicąPokaż wszystkie

PniewyPokaż wszystkie

TarczynPokaż wszystkie

WarkaPokaż wszystkie